Drożdzowe ślimaczki z żurawiną i pomarańczą

Drukuj
04.12.2023  Magda

Dostałam w prezencie robot planetarny i od tego momenty stałam się masterem drożdżowych wypieków. Wcześniej lubiłam je tylko jeść, niekoniecznie robić. Nie jestem jakaś mega silna i wyrabiania ciasta przez 10 minut w rękach to dla mnie jak wycisk na siłowni. Oczywiście, nie ma nic złego w wyrabianiu ciasta w rękach, może być to nawet relaksujące dla tych co mają lepszy biceps, jednak dla mnie teraz to niebo a ziemia. Dlatego ostatnio mega często pojawiają się u mnie przeróżne drożdżowe wypieki, a to też dlatego, że ledwo coś upiekę, zaraz znika. Drożdżowe ślimaki na pewno nie są Wam obce. Podana w przepisie baza na ciasto świetnie się sprawdza do wszelkiego rodzaju nadzienia, więc koniecznie zapiszcie bo cinnamon buns też wychodzą z tych proporcji świetne.  Jednak w duchu świątecznego klimatu, w tej wersji ślimaczków postawiłam na żurawiną i pomarańczę. Jeśli już widzieliście mój przepis na świąteczną galaretkę żurawinową z nutą pomarańczy, to wiedźcie że ma ona wiele zastosowań i na pewno nie pożałujecie jak zrobicie słoik więcej. Na zwieńczenie oczywiście pomarańczowy lukier, na soku i ze skórką, aby było jeszcze smaczniej, piękniej i pachnąco.

Składniki (na 9 ślimaczków):

  • 2 szklanki mąki i trochę do podsypania
  • 2 łyżki cukru
  • 50g miękkiego masła
  • 1 jajko
  • szczypta soli

Na zaczyn:

  • 150ml mleka
  • 15g świeżych drożdży
  • łyżeczka cukru

Na nadzienie:

Na lukier:

  • 6 łyżek cukru pudru
  • 3 łyżki soku z pomarańczy
  • skórka otarta z połowy pomarańczy

 

Zaczynamy od zaczynu – do ciepłego mleka (podgrzanego do maksymalnie 36 stopni), dodajemy cukier oraz drożdże i mieszamy do połączenia. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut.

 

W tym czasie do dużej miski przesiewamy mąkę, sól, dodajemy cukier, masło oraz jajko. Gdy zaczyn się spieni, dodajemy go do miski i zaczynamy wyrabiać ciasto na jednolite, sprężyste ciasto. Jak tylko składniki lekko się połączą, polecam wyłożyć ciasto na stolnicę lekko podsypaną mąką i zagniatać. Na początku ciasto będzie mocno się lepić, ale to normalne, im dłużej będziemy wyrabiać, tym stanie się bardziej zwarte i ładnie zacznie odchodzić od rąk. Wyrabiamy około 10 minut, w robocie wyrabianie zajęło około 6 minut, na haku. Ciasto przekładamy do czystej miski, przykrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę.

 

W międzyczasie możemy przygotować blachę do pieczenia – ja użyłam tortownicy o średnicy 25 centymetrów, wyłożyłam ją papierem. Można użyć też prostokątnej lub kwadratowej blachy. Jeśli użyjemy mniejszej, bułeczki bardziej wyrosną w górę niż w boki. 

 

Wyrośnięte ciasto wykładamy na podsypaną stolnicę, i jeszcze minutę wyrabiamy. Następnie oprószonym mąką wałkiem rozwałkowujemy ciasto na jak największy prostokątny placek jaki się da, grubości około 3 mm. Jednak rozwałkowanie ciasta zależy od upodobań – jeśli wolicie grubsze ślimaczki, można rozwałkować grubiej, wtedy wyjdzie ich też pewnie mniej. Ja wałkuje jak największy możliwy, bo lubię cienkie ciasto i dużo nadzienia. Na całość ciasta rozprowadzam równomiernie galaretkę żurawinowo – pomarańczową. I teraz można ciasno zawijać i tutaj też są dwie możliwości – można po dłuższym boku, wtedy otrzymamy więcej bułeczek, ale będą mniejszej i będzie mniej zawijasów. Ja preferuje po krótszym – wtedy otrzymujemy około 9 bułeczek, jak w przepisie podałam, i też mamy dużo zwojów ciasta w środku. Na końcu zawijam i lekko ściskam wałek. 

 

Wałek dzielimy najpierw na 3 równe części, które następnie dzielimy na kolejne 3 aby uzyskać 0 ślimaczków Układamy je w blaszce – układam jedną na środku, a resztę w koło, aby miały trochę miejsca na wyrastanie, ale tak naprawdę ułożenie jest dowolne. Przykrywamy i zostawiamy do wyrośnięcia jeszcze na 30 minut.

 

Jakoś na 10-15 minut przed końcem wyrastania, nastawiamy piekarnik na 200°. Wyrośnięte bułeczki wstawiamy do piekarnika i pieczemy 30 minut.

 

Po tym czasie wyciągamy z piekarnika, polecam też wyciągnąć z formy za papier i ułożyć na kratce do wystudzenia.

 

Gdy ślimaczki są wystudzone, robimy lukier – ja polecam w moździerzu rozcierać – dodajemy cukier puder, sok z pomarańczy oraz skórkę i ucieramy do momentu, aż grudki cukru nie są wyczuwalne. Gotowym lukrem obficie polewamy ślimaczki i jeśli dacie radę chwilę wytrzymać, aż lukier zastygnie, to wtedy można jeść. Ale można też zaraz po polaniu i oblizać palce.

 



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.