Na pewno zaskoczy was smak tej zupy tak samo jak zaskoczył mnie gdy jadłam ją po raz pierwszy. Nie jest to smak standardowej zupy cebulowej robionej na francuską modłę, jest on o wiele subtelniejszy i mniej oczywisty. Jednak, pozostaje on dalej cebulowy, mocno rozgrzewający i sycący. Pesto pietruszkowe początkowo było opcjonalnym dodatkiem, ale okazało się niezbędne, ponieważ podkręca aromaty w zupie i nadaje jej niepowtarzalny smak. Dodatkowo, jest ono dobrym rozwiązaniem dylematu smoczego oddechu po zjedzeniu tej pysznej zupy 😉

Prosty w wykonaniu i delikatny w smaku krem z ziemniaków to moje rozwiązanie na kryzys w postaci pustej lodówki. Zawsze znajdzie się jakiś mały kawałek pietruszki, selera i kilka ziemniaków, aby w przeciągu 15 minut zjeść ciepłą i sycącą zupę. Dodatek szynki i dymki jest opcjonalny, można je zastąpić, na przykład, kawałkami podpiekanego boczku i przysmażoną cebulką, aby wzbogacić trochę smak. Lub całkowicie z nich zrezygnować.

To kapusto pochodne zielone warzywo to bardzo zdrowa pozycja w jadłospisie – jarmuż zawiera wiele cennych składników odżywczych, jest bogatym źródłem witamin i przeciwutleniaczy. Lekko kwaskowy w smaku, może być dobrym zastępstwem dla szpinaku, na przykład, w farszu do naleśników lub jako warstwa w lazanii. W użyciu bardzo uniwersalny, cenowo także jest bardzo atrakcyjny, a pół kilo jarmużu starczy na wiele kulinarnych pomysłów. Dlatego zachęcam na wycieczkę na ryneczek warzywny, jarmuż powinien się tam już pojawiać. Najlepszy jarmuż to ten zbierany po pierwszych przymrozkach.

Kopytka przyrządzane w ten sposób zawsze będą mi się kojarzyć z wakacjami u babci. Babcia widziała jak namówić niejadka na zjedzenie całego obiadu, a kopytka z przypalanką, bo tak właśnie nazywała je babcia, były moim ulubionym daniem. Przypalanka, to nic innego jak przypalony cukier, czyli karmel, ale moja babcia dodawała do niego coś ekstra – okruszki chleba. Miało to swój cel – w koło okruszków zbierał się karmel i tworzyły się słodziutkie mini karmelki, które chrupały podczas jedzenia – niebo w gębie. Jak dla mnie, do tej pory, takie wykonanie to najlepsze co można zrobić z kopytkami.

Odrobina odstępstwa od normy nigdy nie zaszkodzi, zwłaszcza gdy wynik jest smakowity i zaskakujący. Zwykłe, ale jak zawsze smaczne kopytka, stają się niezwykłe gdy do ciasta dodamy odrobinę dyni. A dodatek aromatycznego sosu z sera Lazur zmieni je w wykwintne danie. Do tego jeszcze chrupiące listki szałwii i zaskoczenie w oczach gości gwarantowane.

Jedna dynia, a tyle przyjemności – u mnie ciąg dalszy dyniowych przebojów kulinarnych, znowu w wersji na słodko. Moja ulubiona forma szybkiego pieczenia została wzbogacona o nowy przepis na wilgotne, aromatyczne i oczywiście pyszne muffiny dyniowe. Jak w standardowym przepisie, łączymy suche z mokrym i w 30 minut mamy piękne wypieki. W wersji de lux podajemy z kremem z białej czekolady, ozdobione cukrową posypką – na Halloween obowiązkowo krem w pomarańczowych kolorach i ,,straszna” posypka. W wersji bez kremu – idealne na drugie śniadanie i do kawy w pracy.

Jak podkręcić klasyczne pancakesy, aby zyskały nowy smak? Dodajmy do ciasta słodkawego miąższu z dyni, który nada im wilgotności i wyjątkowego smaku. Takie placki polane ciepłym syropem klonowym rozpuszczającym masło, wprawią nas w dobry nastrój już od rana, nawet jeśli będzie do pochmurny jesienny poranek. Świetnie sprawdzą się też na podwieczorek, wtedy serwuje je ze śmietaną i cynamonowym cukrem pudrem. W każdej wersji są przepyszne.