Marynowana cukinia po azjatycku

Drukuj
03.06.2024   Magda

W końcu nadszedł ten czas, aby spisać ten przepis w miejscu o którym nie zapomnę i podzielić się z nim z resztą świata – mam go spisanego na kartce, którą zawsze gdzieś posieje a potem promocja na cukinie i jest nerwowe szukanie co i ile czego kupić. Marynowane cukinie po azjatycku to moje ulubione weki, oj jakie one są dobre. Do obiadu, na kanapki, do hamburgerów, do podania na przyjęciu – wiem, że jak je nie podam, zawsze smakują świetnie. Do tego są proste w wykonaniu i zawsze wychodzą, bo wiadomo… z ogórkami wychodzi różnie. Spróbujcie i zakochajcie się w nich tak jak ja i róbcie co roku.

Składniki (na 5 słoików):

  • 2kg cukinii
  • 6 dużych cebulek szalotek lub 8 małych
  • 8 łyżek soli

Na zalewę:

  • 1 litr octu jabłkowego
  • 250g cukru
  • po 2 łyżeczki curry, kurkumy i ziaren gorczycy
  • łyżeczka ziaren kuminu lub 1/2 mielonego
  • 1/4 łyżeczki chili – opcjonalnie, można pominąć

 

Cukinie myjemy i kroimy w cienkie plasterki – można użyć mandoliny, ale nożem też spoko, ja kroję nożem bo z mandoliny wychodzą mi za cienkie, a ja lubię grubsze plasterki. Szalotkę obieramy, przekrawamy na pół i kroimy w grubsze pióra. Wszystko wkładamy do dużej miski, dodajemy sól, mieszamy i zalewamy zimną wodą. Odstawiamy całość na 20 minut.

 

W tym czasie robimy zalewę – do garnka wlewamy ocet, dodajemy cukier i przyprawy. Stawiamy na ogień i gotujemy do chwili rozpuszczenia się cukru i gdy marynata zacznie lekko bomblować – nie zagotowujemy.

 

Cukinie i szalotki odsączamy z wody i polecam wziąć dużą ścierkę kuchenną, wysypać wszystko i osuszyć delikatnie przyklepując. Osuszone warzywa upychamy na ciasno w czystych wyparzonych słoikach i zalewamy do samej góry marynatą. Zakręcamy i pasteryzujemy.

 

 Proponuje pasteryzację w piekarniku, przynajmniej dla mnie jest najłatwiejsza. Wstawiamy słoiki do piekarnika i nagrzewamy do 120°. Gdy piekarnik osiągnie odpowiednią temperaturę, pasteryzujemy słoiki 30 minut. Po 30 minutach wyłączamy piekarnik, zostawiamy słoiki w zamkniętym piekarniku, aż same lekko ostygną. Gdy można je już wyciągnąć, tak że nie są mega parzące, odwracamy je do góry dnem i zostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

 

Zawekowane wytrzymają rok w spiżarni, otwarte trzymamy w lodówce.

 



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *